Zapraszam na kolejny post gościnny o slow life.
W moim cyklu pytam fantastyczne kobiety, czym jest dla nich życie w rytmie slow. Jak w różnych zakamarkach świata udaje im się wprowadzać slow life do codzienności.
Sama jestem niezwykle ciekawa ich historii. I czekam na nie z niecierpliwością.
Zapraszam na tekst Asi z bloga WolnoWolniej.
Asię znaleźć możesz też na Facebooku i Instagramie.

Czym jest dla mnie slow life? Dobre pytanie. Trudno jest własnemu życiu stworzyć definicję, w kilku zdaniach napisać co jest dla nas ważne i czym się kierujemy. Próbując odpowiedzieć na to pytanie, myślę o wielu momentach mojej codzienności. Myślę o tej chwili, w której jestem w podróży do pracy i do domu. Myślę o tej chwili, w której jestem w pracy, na spacerze z psem, i w której spędzam czas przed snem. Myślę o odpowiedzialności, o zadaniach i wszystkich obowiązkach, jakim muszę podołać. To ciekawe, że chcąc opowiedzieć o życiu wolniej, muszę skupić się na tym, co wymaga działania.
Czym jest dla mnie slow life?
Spokojem. Ponad wszystko cenię sobie spokój.
Cenię sobie chwile, w których niespieszno mogę przenieść się z punktu A do B. W których mogę pozwolić sobie na rozglądanie się dookoła, uporządkowanie myśli, dostrzeżenie kadru codzienności, który zachwyci. To spokojny krok za krokiem, w którym liczysz się tylko ty. W którym możesz ze sobą porozmawiać, przemyśleć kilka spraw, uspokoić ten chaos, który powoduje ból głowy. To spokojna jazda samochodem lub komunikacją miejską, w której mam możliwość odwrócenia na chwilę głowy i zobaczenia jak wygląda życie. Zwrócenie uwagi na mijane bloki, pieszych.
Cenię sobie chwile, w których potrafię odbić piłeczkę jaką serwuje mi los. W których ze spokojem mogę powiedzieć „nic się nie stało, damy radę, mamy plan B”. Szczególnie cenię sobie komfort myśli, że wszystko będzie dobrze, damy radę, jeśli nagle będzie trzeba wydać na coś większą gotówkę. Nie mówię tu o kaprysach, zachciankach typu nowy model telefonu, lepszy samochód czy nowy telewizor, choć stary ma, raptem, dwa lata. Mówię o zdarzeniach typu nagła operacja, nagła utrata pracy i ciągła, bezwzględna konieczność spłacania zobowiązań finansowych. W takich chwilach slow life, to dla mnie komfort nie wpadania w panikę.



Cenię sobie chwile…
Cenię sobie chwile, w których mogę być sobą. W których mogę powiedzieć co myślę bez strachu o to, co ktoś sobie pomyśli, czy źle odbierze moje słowa. To otaczanie się ludźmi, którzy zamiast szukać drugiego dna, szukają czasu aby spędzić go z tobą. Slow life to dla mnie zdecydowanie możliwość bycia sobą. Życie według własnych zasad, wartości, bez rozdartych myśli. To odwaga w byciu takim jakim się jest i akceptacja tego, że nie z każdym musimy się lubić.
Slow life to praca, w efekcie której cały czas dowiadujemy się kim jesteśmy i co jest dla nas ważne. Dla nas – bez mówienia innym jak mają żyć i jacy powinni być. To skupienie się na sobie i zmienianie siebie na lepsze bez popadania w egocentryzm. Bo jeśli swoim zachowaniem chcesz komuś zaimponować, zbierać oklaski, być podziwiana – to znaczy, że wciąż nie żyjesz po swojemu i nie wiesz kim jesteś.
Poprzednio moim gościem była Paulina.
Funkcja trackback/Funkcja pingback