Ile razy jadąc do Włoch mijałaś na swojej trasie Trento? My wiele. Bardzo wiele. W moich wyobrażeniach jednak Trydent nigdy nie był celem podróży. Trydent nigdy nie był nawet pomysłem na przerwę. 

Dlaczego nie Trydent?

Nie wiem. Zakodowałam sobie w głowie, że to jedynie wielkie miasto, na które szkoda czasu. Lepiej gnać dalej, niżej – do Toskanii, do Kampanii, na wyspę! 

Tym razem jednak postanowiliśmy w Trydencie zrobić sobie nocleg. Bo droga długa, a w Weronie byliśmy już tyle razy… Zostawiliśmy więc w hotelu rozpakowane z auta bagaże, zapięliśmy pieski na 3 kolorowe smycze i ruszyliśmy spacerkiem do centrum.

Szok!

Trydent

Na głównym rynku otoczonym kolorowymi kamienicami we freskach, stoi fontanna Neptuna (z 1767 roku!). A w tle widoczne są ośnieżone szczyty gór. Gdzie się nie obejrzysz jest pięknie. Gdzie się nie obejrzysz, tam chcesz iść. Wszędzie góry. Dookoła całego miasta! W parku, na głównym Placu Katedralnym (Piazza del Duomo) czy kiedy wychodzisz z wąskiej ulicy w stronę zamku. Trydent łączy w sobie typowy klimat włoskiego miasteczka z górskim klimatem Tyrolu. To połączenie przypomniało mi trochę Innsbruck, ale wiadomo – dla mnie włoski klimat jednak nie ma sobie równych.

Zamek!

Zamek Buonconsiglio to dawna siedziba biskupów. Był nią do 1803 roku. W czasie pierwszej wojny światowej na dziedzińcu zamku doszło do egzekucji włoskiego patrioty Cesare Bettisti. Dziś w salach zamku znajdziemy liczne kolekcje sztuki oraz odkrycia archeologiczne. Warto do niego dotrzeć, bo to krótki spacer od centrum, a zamek robi wrażenie. Niestety dotarliśmy za późno i nie udało nam się wejść do środka, ale pospacerowaliśmy po zamkowym ogrodzie (można z psami).

Jeśli więc jadąc przez Włochy będziesz mijać Trydent, zatrzymaj się na krótki spacer. Lub chociaż na kawę w uroczo wyglądającej kawiarni La Vie En Rose.


Psiolubny hotel w Trydencie niedaleko centrum, w którym się zatrzymaliśmy (pieski gratis) to Hotel Buonconsiglio. Mają też swój parking, co jest dużym ułatwieniem.