Spacer po Zurychu

Szwajcaria znana jest głównie z alpejskich widoków, fondue i czekolady. Miasta stanowią jedynie dodatek do sielskich, górskich krajobrazów, więc niejedna osoba omija je podczas szwajcarskich wojaży. I choć ja również całym sercem polecam górskie wycieczki, tym razem pokażę wam miejski klimat Szwajcarii, na wypadek gdybyście przyjechali tu na dłużej lub planowali przeprowadzkę na stałe. Kto wie, co jest nam pisane?

Züri

Wybór pada na Zurych, ponieważ od trzech lat jest tu mój dom i przy okazji ulubione miasto Szwajcarii (i nawiązując do poprzedniego akapitu – nie miałam najmniejszego pojęcia, że to właśnie tu zamieszkam!). Miasto kojarzy wam się pewnie głównie z bankami i uporządkowanym, niemieckim charakterem, czyż nie? Tak było i w moim przypadku. Po przeprowadzce szybko zauważyłam jednak, jak luzacki charakter ma Züri (tak pieszczotliwie nazywa się Zurych w lokalnym dialekcie), że jest to miasto młodych ludzi lubiących zabawę, festiwale i sztukę. Kto by przypuszczał?

Zurych jest największym miastem Szwajcarii (niecałe 390 tys. mieszkańców) i wielkościowo porównałabym je do Poznania, w którym też mieszkałam i podobnie odczuwam tu odległości i rozplanowanie przestrzeni. Świetnie skomunikowane licznymi liniami autobusów, trolejbusów, tramwajów i podmiejskich kolejek, do tego stopnia, że wiele osób wyprowadza się z głośnego miasta na peryferia, by być bliżej natury (i przy okazji płacić mniej za mieszkanie i podatki). Trzeba jednak zaznaczyć, że Zurych jest „głośny” po szwajcarsku, czyli wciąż daleko mu do nigdy niezasypiającej metropolii. W zrywaniu ze szwajcarskim stereotypem pomaga mu z pewnością coraz bardziej kosmopolityczna populacja (co trzeci mieszkaniec jest obcokrajowcem), przez co i mieszanie się ze sobą wielu kultur. Jest tu ponad 500 barów i ponad 1500 restauracji i wierzcie mi, nie wszystkie serwują alpejskie specjały. Mogłabym opowiadać o Zurychu godzinami, jednak zacznijmy od początku!

Byliście w Zurychu? Nie? No to w drogę! Chodźmy na spacer po centrum Zurychu, a jeśli po spacerze będziecie mieli niedosyt, wrzucajcie pytania w komentarze pod postem lub na Insta Martynki lub moim.

A teraz: #razemwdrogę !

Spacer po Zurychu rozpoczniemy na Zürich Hauptbahnhof (HB), czyli głównym dworcu. Raz, że prosto z pociągu możecie już stąd rozpocząć zwiedzanie, a dwa, że to tutaj znajduje się jedno z głównych miejsc spotkań. Jeśli ktoś zaproponuje „spotkajmy się pod aniołem i chodźmy na drinka”, będziesz wiedzieć, że chodzi o rzeźbę francuskiej artystki Niki de Saint Phalle, górującej nad halą główną dworca. 

Hala dworcowa to także miejsce licznych festiwali, wystaw (aktualnie wystawiają się tu regionalni producenci z francuskojęzycznego kantonu Vaud) i słynnej choinki, co roku dekorowanej kryształkami Swarovskiego (Zurych w okresie świątecznym wygląda jak z bajki, ale to temat na osobną wycieczkę). 

No to w miasto!

Po wyjściu z dworca trafiamy prosto w najgłośniejszą i najbardziej zatłoczoną, główną ulicę Zurychu – Bahnhofstrasse (jak widzicie to nic w porównaniu z prawdziwie zatłoczonymi ulicami Tokio czy Nowego Jorku). Łączy ona dworzec z Jeziorem Zuryskim, do którego dotrzemy już wkrótce. To przy Bahnhofstrasse znajdują się najbogatsze butiki, sklepy z zegarkami i diamentami – im bliżej jeziora tym droższe sklepy. Szczerze mówiąc zupełnie mnie one nie interesują, więc odpuszczamy sobie oglądanie witryn i skręcamy w uliczki starego miasta…

Wiedzieliście w ogóle, że Zurych ma stare miasto? Wszędzie porozwieszane flagi przypominają nam, w którym kraju się znajdujemy, bo musicie wiedzieć, że Szwajcarzy są bardzo dumni ze swojej ojczyzny, kochają szwajcarskie symbole (słyszałam wielokrotnie o tradycji, by małe dzieci obdarowywać szwajcarskimi scyzorykami), więc i starówka dumnie przystrojona została w szwajcarskie symbole.

Oprócz flag kraju, możecie znaleźć tu flagi innych kantonów – Szwajcaria ma ich 26. Co ciekawe, do połowy XIX wieku kantony były samodzielnymi mini-państwami, które posiadały własne armie, same strzegły granic i posiadały własną monetę. Teraz wszystko jest bardziej scentralizowane (ze stolicą administracyjną w Bernie), ale kantony wciąż utrzymują silną autonomię.

Oprócz Jeziora Zuryskiego, miasto położone jest także nad rzeką Limmat i Sihl (na zdjęciu Limmat). Limmat przecinają liczne mosty, które łączę stare miasto z Niederdorfem (siedliskiem restauracji i barów).

Jak wiele turystycznych miast, Zurych ma swój most zakochanych. Nie jest aż tak popularny jak ten w Paryżu czy naszym rodzinnym Wrocławiu (i dobrze, bo słyszałam o tym, że część mostu paryskiego zawaliła się pod ciężarem kłódek….). Kłódki, nie kłódki, z mostu bardzo ładnie widać starą zabudowę miasta…

I nawet Alpy daleko w tle!

spacer po Zurychu

Stałym elementem miasta są fontanny. Jest ich ponad 1200 i zdecydowana większość oferuje wodę zdatną do picia (nie powinno się pić tylko z tych z napisem „Kein Trinkwasser”), co przy całodziennym spacerze jest bardzo wygodne. No dobrze, a może by tak jakaś ładna panorama miasta?

W tym celu wejdziemy na ulubione wzgórze odwiedzających Zurych, z którego rozpościera się widok na drugą stronę rzeki. Miejsce to, noszące dziś nazwę Lindenhof, stanowi geograficzny środek miasta – dziś gra się tu w szachy, czyta książki i robi ślubne sesje zdjęciowe. 

A z niego taki widok na drugą stronę Limmatu. Te dwie wieże w tle, to Grossmünster – główna katedra miasta. Może podejdziemy trochę bliżej?

Łatwo zabłądzić, chodząc uliczkami starego miasta. Wciąż trudno mi odnaleźć raz odkryte miejsca, co lubię (no chyba, że gdzieś się akurat spieszymy), bo wciąż poznajemy miasto i jego tajemnice.

Niektóre zakamarki przypominają mi Paryż, inne Włochy.

Jednak wszechobecne krowy zaraz przypominają mi, że to jednak wciąż Szwajcaria.

W Zurychu pierwszy raz spotkałam się z rozstawianymi na placu krzesłami, na których możesz sobie przysiąść, odpocząć albo spotkać się ze znajomymi. Coś jak znane nam ławki, ale te krzesełka nie są w żaden sposób przytwierdzone do podłoża, możesz więc ustawić je według potrzeby, albo posiedzieć solo… na środku placu – jeszcze nigdy się nie odważyłam.

spacer po Zurychu

Na starym mieście znajdują się butiki, sklepy z antykami i oczywiście idealnymi pamiątkami – czekoladowymi łakociami. Osobiście polecam unikać sklepów z czekoladą na starym mieście, bo nawet jak na szwajcarskie standardy jest tam bardzo drogo. Świetnej jakości czekolady znajdują się w podziemnej galerii handlowej dworca głównego – zapomniałam dodać na początku, że dworzec ma dwa podziemne poziomy pełne sklepów spożywczych, odzieżowych, kawiarni i sklepów z pamiątkami.

spacer po Zurychu

A może małą rzeźbę Salvadora Dalego za 8700 CHF? (ponad 34 tys. zł) – witryna jednego ze staromiejskich sklepów dla kolekcjonerów sztuki.

Niederdorf to główny deptak po drugiej stronie Limmatu, ciągnący się równolegle do Bahnhofstrasse i starego miasta. W wąskich ulicach poukrywane są bary i restauracje, gdzie poza zjedzeniem klasycznego szwajcarskiego fondue, kupić można raclette na wynos, zatrzymać się na drinka lub dwa… To często punkt wypadowy na imprezy w mieście, a dzieje się tutaj bardzo dużo  – Zurych ma proporcjonalnie największą liczbę klubów na mieszkańca w Europie. 

Niederdorf kończy się przy Bellevue – kolejnym popularnym miejscu spotkań. Tutaj znajduje się Opera Zuryska, zaczyna promenada wzdłuż jeziora, a na samym placu znów porozstawiane mamy wolnostojące krzesełka, dzięki czemu miejsce tętni życiem. Zimą rozstawiany jest tutaj główny Weihnachtsmarkt (Bożonarodzeniowy jarmark) i lodowisko – tak, część mnie jak widać już nie może się doczekać.

Zurych znany jest w Europie z wymagającej publiczności operowej i baletowej, koncertów muzyki klasycznej i teatru. W mieście znajduje się również 50 muzeów i ponad 100 galerii w centrum miasta. To także tutaj zrodził się kierunek sztuki dadaizm, a w Kunsthausie podziwiać można dzieła Muncha, Dalego, Picasso czy szwajcarskich artystów z Giacomettim i Füsslim na czele. 

I to jest ona, promenada wzdłuż Jeziora Zuryskiego – ukochane miejsce zurychczan na spotkania, imprezy nad jeziorem, grille, bieganie, jogę, spacery z wózkami lub psami, opalanie się, jedzenie lodów, granie w piłkę, czytanie, spanie, sesje zdjęciowe, kąpiele o poranku i zachodzie słońca i wiele innych przyjemności – na co tylko pozwala nam wyobraźnia!

Widok z mostu Quaibrücke – po lewej plac Bellevue z operą i początek promenady. Widzicie te ośnieżone szczyty w tle? Zurych nazywany jest bramą Alp i jeśli śledzicie moje konto na Instagramie wiecie, że to idealne miejsce wypadowe dla wielu jednodniowych górskich wędrówek. Choć w samym kantonie Zurych nie ma spektakularnych szczytów do zdobycia, w 2h możemy dojechać już w imponujące rejony Bernese Oberland czy Appenzell. 

Z promenady kierujemy się z powrotem w kierunku dworca głównego. Jest i zuryska giełda, a przy niej jak zwykle zaparkowane liczne drogie auta. Zurych to raj dla fanów motoryzacji. Ferrari ścigające się na światłach z Lamborghini nikogo tu nie dziwi. Wracając jednak do samej giełdy – jej założenie w 1877 roku wyznaczyło początek okresu, w którym Zurych zaczął odgrywać doniosłą rolę finansowej stolicy kraju. Legenda głosi, że dokładnie pod ulicą Börsenstrasse znajduje się zebrane podczas II Wojny Światowej złoto. Do tej pory temat wywołuje głośne dyskusje…

Pozostając w tematyce finansowej – nad Paradeplatz górują budynki dwóch głównych banków Szwajcarii – UBS i Credit Suisse. Choć o szwajcarskich korzeniach, te olbrzymie korporacje stanowią dwóch głównych pracodawców dla ściągających tu z całego świata imigrantów marzących o karierze w finansach i związanych z nimi domenach IT. 

spacer po Zurychu

Dzisiejszy spacer to jedynie zalążek tego, co można zobaczyć w Zurychu. Miasto, choć stosunkowo małe, nawet po kilku latach wciąż pozwala poznawać się na nowo. Co roku plasuje się wysoko w przeróżnych rankingach najlepszych miast do życia. Szczerze zachęcam Was do odkrycia również innych dzielnic miasta, takich jak Wiedikon i okolice Hardbrüke lub wejścia na pobliską górkę Uetliberg. 

Macie pytania o spacer po Zurychu, albo życie w Szwajcarii? Dawajcie znać!


A cała przygoda z #razemwdroge zaczęła się tak.