Spacer po Icononzo – kolumbijskim miasteczku.

Kolumbia to kraj oszałamiającej przyrody i wielomilionowych metropolii. Znajdziemy w nim karaibskie plaże i amazońską dżunglę, wulkany, wodospady i dwa oceany… A także dziesiątki małych, urokliwych miasteczek, tzw. pueblitos, zagubionych gdzieś poza szlakiem, miejsc „zwyczajnych – niezwyczajnych”. Brak w nich spektakularnych atrakcji, a jednak warto je odwiedzić – chociażby po to, by poczuć klimat latynoskiej prowincji.

Spacer po Icononzo – kolumbijskim miasteczku.

Mieszkam właśnie w takim pueblo o nazwie Icononzo, położonym w Andach w prowincji Tolima. To mniej turystyczna część tzw. regionu kawowego. Choć samo miasteczko jest położone na wysokości ok. 1300 m n.p.m, więc trochę za nisko do uprawy kawy, okolica jest górzysta i nie brak jest miejsc idealnych na mini plantacje. Jeśli mamy do dyspozycji samochód, warto pojeździć po tutejszych krętych drogach i odwiedzić pobliskie finki (czyli po prostu małe farmy). Uprawia się na nich nie tylko kawę, ale i platany, pomarańcze, kukurydzę czy fasolę. 

Na spacer z psem!

My jednak wybierzemy się na pieszą przechadzkę – może być z psem, jeśli akurat macie czworonoga pod ręką. Zaczniemy od centrum Icononzo, które jest bardzo charakterystyczne dla wielu kolumbijskich miast i miasteczek. W sercu pueblo zwykle znajdziemy park lub plac, noszący imię Simona Bolivara, bohatera walk o niepodległość. Nad parkiem góruje kościół, dookoła mieści się też urząd miasta, bank oraz kilka knajp i sklepików, przed którymi siedzą panowie w średnim wieku, w kowbojskich kapeluszach i z ponczo przewieszonym przez ramię. Niezależnie od pory dnia popijają piwko lub tinto – kolumbijską filtrowaną czarną kawę. 

Dominuje niska i bardzo kolorowa zabudowa – Kolumbijczycy nie boją się krzykliwych barw i malują fasady domów i lokali na wszystkie kolory tęczy. W całym kraju bardzo popularny jest też street art. Oczywiście najbardziej efektowne murale znajdziemy w dużych miastach jak Bogota czy Medellin, ale nawet w takim Icononzo ulicznych malunków jest całkiem sporo i niektóre są bardzo udane. 

Jeśli mamy szczęście, to w wąskich uliczkach zobaczymy też inny kolorowy element – oldschoolowy autobus typu chiva, który dowozi do centrum miasteczka mieszkańców okolicznych farm. Zwykle przyjeżdża w czwartki i w niedziele. To dni targowe, więc w parku rozstawiają się liczne stragany i Icononzo pęka w szwach.

Kolumbijskie cmentarze.

Nawet tutejszy cmentarz cieszy oko – przepięknie położony, nastrojowy i do bólu latynoski, na nagrobkach królują bowiem sztuczne kwiaty i kiczowate plastikowe dekoracje. Kolumbijczycy odwiedzają bliskich zmarłych głównie w święta Bożego Narodzenia i na Nowy Rok. 

Nie minie pół godziny, a dojdziemy na skraj miasteczka, gdzie rozciągają się łąki i pastwiska. Tutaj możemy spuścić ze smyczy nasze psiaki, żeby się porządnie wybiegały. Niepisane prawo mówi, że nawet na prywatny teren możemy wejść, o ile nie wypasają się tam akurat krowy. Podczas gdy psiaki szaleją, my mamy chwilę, by podziwiać malownicze górskie pejzaże. 

Jeśli komuś mało chodzenia i ma ochotę wybrać się na trekking z prawdziwego zdarzenia – nic prostszego. Po tutejszych górskich pasmach prowadzi wiele ścieżek, niestety są one słabo oznaczone. Najlepiej więc poprosić kogoś z „lokalsów”, by zabrał nas na szlak. O dziwo, Kolumbijczycy nie chodzą aż tak dużo po górach, przynajmniej nie rekreacyjnie, ale zawsze znajdzie się ktoś chętny oprowadzić spragnionego górskiej wspinaczki turystę. Nawet dwie godzinki wystarczą, by solidnie się zmęczyć i po drodze wejść na któryś z okolicznych szczytów. Na szczęście w Icononzo nie ma aż takich upałów. Z uwagi na wysokość cały rok panuje tu przyjemna ciepła wiosna – od ok. 20 do 27 stopni Celsjusza. 

No dobrze, po takim spacerze chyba należy nam się odrobina relaksu i wytchnienia! Najlepiej przysiąść w którejś z kawiarni – ja polecam prowadzoną przeze mnie i partnera Pomerania Cafe – i napić się aromatycznej lokalnie produkowanej kawy. A na przekąskę – może coś z kolumbijskich wypieków, np. almojabana albo pan de yuca? Spróbujcie i dajcie znać, jak Wam smakuje!

A na ten wyjątkowy spacer zabrała nas Jadźka!