Dziś kolejny post gościnny o slow life.
Kolejny post z cyklu, w którym pytam fantastyczne kobiety, czym jest dla nich życie w rytmie slow.

Tym razem zapraszam na opowieść Moniki z bloga Swój Czas,
który możesz znaleźć TUTAJ.
Monikę znajdziesz także na Facebooku i Instagramie.

Czym jest dla mnie slow life?

Slow life to dla mnie słuchanie serca i swojego ciała. A kiedy jesteś w biegu nie usłyszysz co do ciebie mówią. Pamiętam jak jeszcze pięć lat temu goniłam własny ogon. Wstawałam o 4:40, aby dotrzeć do pracy na 7:00, wracałam do domu po 17:00. Ta historia może nie trwała długo, bo dwa lata, ale wystarczyło, by w końcu stanąć i zastanowić się, co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Odpowiedź była prosta – nie chciałam tak żyć, chciałam tworzyć dom, do którego domownicy chcą wracać.
W sumie na etacie przepracowałam siedemnaście lat – wystarczy. 

Rodzina

Zawsze największą wartością była i jest dla mnie rodzina. Szanuję rodzinne tradycje, przechowuję pamiątki rodzinne – po dziadkach, rodzicach. Uważam, że trzeba pielęgnować te wartości  i uczyć kolejne pokolenia, że rodzina jest ważnym fundamentem w życiu. Nigdy nie byłam typem osoby, która chciała robić karierę w korporacji i dowartościowywała się w ten sposób. Czuję w sercu, że moją misją jest właśnie opieka nad domem, bo w tym się spełniam. Teraz mogę poświęcić czas sobie – rozwijam swoje pasje: fotografowanie, prowadzę bloga, maluję, czytam książki, jeżdżę na rowerze. To pomaga mi w zachowaniu równowagi, której pracując, nie miałam. 

Blog

Od kiedy zaczęłam przygodę z blogowaniem w moim życiu zaczęła dziać się magia – poznałam mnóstwo ciekawych, inspirujących ludzi, z niektórymi spotkałam się osobiście i zawiązały się z tego przyjaźnie. Co najważniejsze ja się otworzyłam. Byłam nieśmiałym dzieckiem, potem jako dorosła osoba także nie lubiłam wychylać się z tłumu. Wiele ciekawych rzeczy przechodziło mi „koło nosa”, bo się bałam.

Nie ukrywam, że dużo zawdzięczam mojemu mężowi, który pomógł mi wyjść „spod klosza”, bo byłam dzieckiem bardzo chronionym przed złem tego świata. Potrzebowałam dużo czasu, aby zrozumieć, że robi to dla mojego dobra, bo odbierałam to, jako działanie przeciwko mnie. Dlatego zawsze powtarzam, że przeszłam długą drogę, aby być w tym miejscu, w którym jestem.  

Made with love

Ciągle się rozwijam – mam świadomość, że ta droga się nie kończy, bo każda sytuacja, pojawiająca się w moim życiu, to kawałek puzzle, które układam, aby powstała całość.

Parę miesięcy temu zaczęłam malować obrazki na kawałkach drewna. Siedząc kiedyś na tarasie spojrzałam na drewno, które czekało na spalenie w kominku. Pomyślałam „a może coś z tym zrobić?” Zobaczyłam, że ludzie malują na drewnie i spróbowałam. Wciągnęło mnie to bardzo, przede wszystkim jest to dla mnie relaks, odprężenie i radość, kiedy widzę uśmiech osoby, która otrzymuje moje drewienko. Tworzę je od serca, często dla konkretnych osób, dlatego każde z nich jest opatrzone napisem „made with love”, bo jest tworzone z miłości.

Swój Czas

Natura

Slow life to także życie jak najbliżej natury. Kocham przyrodę, zwierzęta, lubię być w lesie. Czuję emocje zwierząt i rozumiem je. Szczególną miłością darzę konie, psy i moją kotkę. Od jazdy konnej zaczęła się moja przygoda z fotografią. Zgłębiam także temat relacji pies – człowiek, uczestniczyłam w warsztatach, na których obserwowałam psie zachowania i uczyłam się je interpretować. Z moją kotką łączy nas tajemnicza więź, którą tylko my rozumiemy. 

swój czas
swój czas

Rower

Z rowerem zaprzyjaźniłam się cztery lata temu. Rower daje mi niezależność, wsiadam na niego, kiedy chcę. Jazda na rowerze pomaga mi w momencie, kiedy mam spadek energii albo jakaś sytuacja zburzyła mój spokój. Kiedy wracam czuję się oczyszczona z negatywnych emocji i jestem gotowa stawić czoło wyzwaniom. Jazda na rowerze to dla mnie także relaks, spędzam w ten sposób czas z rodziną, ze znajomymi. Często też wsiadam na rower, biorę aparat fotograficzny i jadę do lasu. Sezon na rower trwa u mnie cały rok.

swój czas

Szczęście

Czuję się szczęśliwa, bo wyeliminowałam czynnik, który powodował we mnie ciągłe napięcie i stres. Przyszedł moment, kiedy wiedziałam, że ta droga nie zaprowadzi mnie do szczęścia. Wolę mieć mniej w sensie materialnych rzeczy, a cieszyć się z tego, że w moim domu jest spokój i miłość. Jestem na takim etapie życia, że najważniejsza jest dla mnie wdzięczność i akceptacja. Wdzięczność za każdy przeżyty dzień, za dom, w którym czuję się bezpiecznie. Akceptacja tego, co przynosi życie, bo wszystko, co mnie spotyka (nawet te gorsze rzeczy) to dla mnie kolejna lekcja, z której wyciągam wnioski. Mam świadomość tego, że wszechświat nie da mi tego, na co nie jestem gotowa.

Marzę o tym, aby coraz więcej osób odnalazło swoją drogę opartą na miłości, spokoju, pasji, bo wtedy jest szansa na to, że będzie mniej zła na świecie.

swój czas

Przeczytaj także o slow life w górach.