Samotne podróże nie takie znowu złe. Aby w pełni zrozumieć moje wrażenia drugiego tygodnia zachęcam najpierw, jeśli nie czytałaś, do pierwszej części moich przygód.

Samotna podróż

Nie taki diabeł straszny…

Kolejne dni w drodze były już takie jak powinny być. Poprawiona korona trzymała się mocno. Ręce nie pociły się już na kierownicy, a obsługa toalety i spuszczanie szarej wody nie były aż takie straszne. Pobrałam na telefon nowe aplikacje, które ułatwiły mi planowanie tras i punktów do zwiedzania. I postawiłam sobie za cel, by przestać marudzić, i w końcu złapać porządny oddech na tych nieplanowanych samotnych wakacjach.

W słoneczne, już jesienne, ale jeszcze dość długie dni, znalazłam wreszcie czas dla siebie. Były kilkugodzinne spacery po stawach w pobliżu lasu Turyńskiego. Były poranki nad jeziorem, wieczory przy piwie, a także podziwianie stad łabędzi w parku krajobrazowym. Okazało się, że samotne podróże są jednak tak super, jak sobie je wymarzyłam. I że każdemu może zdarzyć się chwila zwątpienia i chwila spadku energii. Oraz, że nie ma w tym absolutnie nic złego.

Samotna podróż

Dzielną być.

Dzielnie, niemal każdego dnia, budowałam psiowóz, żeby móc pospacerować, np. wokół jeziora Igelbachsee i dzielnie pchałam wózek pod górę, kiedy okazało się, że vanem nie jest tak łatwo zaparkować nad samym jeziorem. Dzielnie, z uśmiechem (i przez zaciśnięte zęby), pozdrawiałam ŻYCZLIWEGO pana, który po 8 rano, tuż przed moim wyjazdem z parkingu, przyszedł poinformować mnie, że mój MarianVan taki głośny, a ludzie przecież śpią… Starałam się nie złamać szukając rozpaczliwie noclegu w mieście Feucht, kiedy okazało się, że mój parking zajęty, a za oknem się już ściemnia. I bardzo dzielnie sprzątałam auto w Ulm, udając że nic nie robię sobie z tej grupki facetów gapiących mi z boku na ręce.

Samotna podróż

Na koniec podróży pojechałam do sklepu i kupiłam sobie pamiątkę. To był dla mnie moment postawienia kropki nad i. Patrzę teraz na moją obrączkę każdego dnia i przypomina mi ona, że to nie sen. Że to wszystko przydarzyło mi się naprawdę. Że te góry faktycznie można przenosić. 

A wieczorami, kiedy kładę głowę na poduszce, mam odwagę marzyć o kolejnej samotnej podróży.

Samotna podróż