Pamiętam, jakby to było wczoraj. Stanęliśmy wieczorem na ulicy w Saigonie i szczęki nam opadły. Od razu zrozumieliśmy skąd wzięło się słowo sajgon. Saigon to miasto, które nie śpi. Zapnij pasy, będzie się działo!
9 milion bicycle in Beijing
Wydawało się, że na jasno oświetlonej wietnamskiej ulicy Saigonu działo się WSZYSTKO. Choć ruch na chińskich drogach uważaliśmy za niezwykle chaotyczny, nagle okazało się, że wcale taki nie był! Ho Chi Min City pokazało, że Shanghai to tak naprawdę pikuś.
W Sajgonie mieszka niemal 9 milionów ludzi oraz ok. 8 milionów skuterów. Wyobraź to sobie: wrząca metropolia, rozświetlona i głośna ulica, buczące motory, hałaśliwe rozmowy i wrzaski dzieci. Szum. Zamieszanie. Sajgon. Przede wszystkim upał i wilgotność powietrza, która wisi nad tobą i oblewa twoje ciało. Kleisz się. A powiew orzeźwienia nie przychodzi.
Saigon – miasto, które nie śpi.
Saigon to miasto, które nie chodzi spać. I jest chyba jednym z najbardzej szalonych miast Azji. Nocne targi, dzieci bawiące się na ulicach, bary na dachach budynków, otwarte do późna restauracje i street food. W Saigonie można spędzić miesiące i nie nudzić się przez ani jedną sekundę. Spacery po pagodach, kościołach, świątyniach. Zakupy na lokalnych targach lub w maleńkich sklepikach.
To właśnie w tym mieście moja mała przewieszona przez ramię torebka niemal wylądowała w rękach złodzieja na skuterze. To ich sposób na okradanie turystów – dwóch gości na skuterze, jeden prowadzi, drugi zbiera łupy. A ty później możesz szukać wiatru w polu…
Jedliśmy zupę pho w Pho2000, czyli w lokalu, w którym jadł sam Bill Clinton oraz grillowaliśmy i popijaliśmy ziemne wietnamskie piwo w ogromnym ogrodzie. W restauracji, w której każdy stolik miał wbudowanego grilla. Piliśmy zimną kawę po wietnamsku (do tej pory to moja ulubiona kawa) w maleńkiej knajpce na skrzyżowaniu dróg, przyglądając się ulicznemu szaleństwu, które toczyło się obok. A na wieczornych spacerach po mieście nawadnialiśmy się pijąc wodę kokosową prosto z owoca.
W przeciwieństwie do małej wioski rybackiej Mui Ne, w Saigonie działo się wszystko. I do właśnie do Mui Ne pojechaliśmy odpocząć od tego zamieszania. Ale to już opowieść na inny czas…