O Agnieszce Hałas pomyślałam od razu, kiedy tylko przyszedł mi do głowy pomysł na cykl: Jesień w rytmie slow. Wiedziałam, że zabierze nas w przepiękną podróż po swojej jesiennej krainie. I nie zawiodłam się. Przygotuj sobie kubek ciepłej herbaty i zrelaksuj się otulając się słowami Agi.

Martyna


Jesień w rytmie slow – oswajanie polskiej jesieni

Kiedy Martyna odezwała się do mnie w sprawie jesiennego tekstu, od razu poczułam, że to temat dla mnie. Chociaż nie jestem typową instagramową jesieniarą, to czuję się prawdziwą ekspertką w kwestii czerpania z tego, co jesień ma do zaoferowania. Daleko mi do świata pumpkin spice latte, beżowych swetrów z golfem i grubych, wełnianych skarpetek. Za to z przyjemnością opowiem Ci o mojej jesieni. O tym, jak pachnie, jak koi i płynie swoim rytmem. I jak ja – prawdziwa koneserka jesiennych przyjemności – staram się z nich korzystać. Mam nadzieję, że uda mi się zarazić Cię moim entuzjazmem!

Zaproś jesień do domu

Wracam do domu z porannego spaceru. Powietrze jest chłodne i rześkie, wciąż jeszcze pachnie deszczem, który spadł rano. Niebo pokrywa szczelna warstwa chmur i jest w gruncie rzeczy dość ponuro. Według prognozy pogody, o tej porze miało wyjść już słońce, wcale się jednak nie zanosi. Pies przeciągnął mnie przez najgłębsze kałuże w całym parku. Wiem doskonale, że zwierzak naniesie mi do środka błota, że piach będzie się przyczepiać do skarpetek i nosić po całym domu. Mimo wszystko nie opuszcza mnie dobry nastrój. Po drodze mijam szerokie stragany pełne warzyw i owoców. Sprzedawcy są szczelnie pozawijani w kurtki i trzymają ręce w kieszeniach. Na głośne “dzień dobry” starszy pan w kaszkiecie odpowiada mi skinieniem głowy – ewidentnie kiepska z niego jesieniara.

Rozglądam się po stoiskach. Najbardziej rzuca się w oczy wielka góra pękatych dyń. Mam wrażenie, że w Polsce to warzywo zrobiło furorę stosunkowo niedawno (a może to ja nie byłam wystarczająco uważna?). Obok dyni stoi małe wiaderko pełne słoneczników.  I wrzosy. Rzędy wrzosów w różnych kolorach.

Sięgam po doniczkę i wręczam sprzedawcy banknot. Wracam zadowolona z fioletowym wrzosem pod pachą. Zaraz (oczywiście po tym, jak wytrę psu te nieszczęsne łapy) włożę go w białą osłonkę. I chociaż w naszym nowym mieszkaniu we Wrocławiu meble wciąż stoją jeszcze w kartonach, a ja nie czuję się jeszcze do końca u siebie, to cieszę się, że  jesień już się tu zadomowiła. Ma swoje miejsce na półce, pomiędzy doniczką z wrzosami, wazonem pełnym liści i starym kocem, pod który wpełznę, kiedy wieczorem wrócę do domu.

Oswajanie jesieni

Mam poczucie, że każdy chciałby się zachwycić jesienią i trochę ją oswoić. Celebrować jak najdłużej promienie słońca albo wręcz przeciwnie – uznać, że to taki mały grudzień. Ogrzać miękkim światłem lampek i latarni. Dosłodzić słodkim syropem. I ja tę potrzebę świetnie rozumiem – dowodem niech będzie moja kolekcja świeczek zapachowych (o rozmiarach zbyt dużych, żeby się bez żenady do nich przyznać), która czekała całe lato na te coroczne, rytualne oswajanie jesieni. 

Z drugiej strony jest we mnie duża potrzeba akceptowania jej taką, jaką jest. Najpierw ciepłej, tej słynnej “polskiej i złotej”. Kiedy liście jeszcze są na drzewach i kładzie się na nich złote światło zachodzącego słońca. To taka jesień, którą łatwo jest lubić – wystarczy narzucić na siebie jedną warstwę więcej przed wyjściem z domu. O wiele trudniej zaakceptować ją w tej listopadowej odsłonie. A listopad pojawi się lada dzień. Twoja droga do pracy zmieni się w jedno wielkie brunatne bajorko. Dni będą kończyć się o szesnastej, a powietrzem w większych miastach trudno będzie oddychać.

Trudno się dziwić, że próbujemy sobie ten czas umilić tak, jak potrafimy. Prawda jest jednak taka, że prawdziwie pokochałam jesień – z całym dobrodziejstwem inwentarza, łącznie z listopadem – wtedy, kiedy pozwoliłam sobie przyjrzeć jej się dobrze. I zamiast przeganiać na lewo i prawo, dosładzać i doświetlać, podeszłam do niej łagodnie i z uważnością. Wyobraź sobie zapach słodkiej, dojrzałej gruszki, czytanie w akompaniamencie odgłosów deszczu albo to uczucie, kiedy przemarznięta odkluczasz drzwi i wchodzisz do ciepłego mieszkania. Przyjemne, prawda? 

Jesienne porządki

Przykleiło się do mnie ostatnio jedno wspomnienie sprzed kilku dni – jadę samochodem, przede mną i za mną ciągnie się las. Wiatr lekko wieje, więc brzozy przy trasie sypią liśćmi jak drobnym konfetti. Wszystko dookoła jest różowo-złote, słońce zacznie zaraz zachodzić. Postanowiłam, że zapamiętam ten widok (póki co całkiem nieźle mi to idzie) i będę do niego wracać jak najczęściej. 

Pomyślałam sobie wtedy, że jesień to idealny czas na porządki we wspomnieniach. W szkole przynajmniej raz w roku mówiło się, że jesień jest czasem zadumy – denerwowało mnie to strasznie.I chociaż nadal to określenie wydaje mi się okropnie nadęte, to od czasów szkolnych sporo się u mnie pozmieniało. Jesień – szczególnie listopad – uchodzi w Polsce raczej za czas smutny. Nie wiem, czy smutek to najlepsze określenie, jednak ja wcale nie mam ochoty rezygnować z tej refleksyjnej odsłony tej pory roku. Lubię czasem nurkować we wspomnieniach i czuć się trochę nostalgicznie. W końcu ileż można tarzać się w tych liściach o złotej godzinie?

A skoro mowa już o porządkach – jesienią stawiam głównie na te w głowie. Przestawiam, układam i dbam o swój komfort. Szukam balansu między “kiedyś” i “teraz”, łapię ze sobą kontakt i jestem dla siebie wyrozumiała. Mam nadzieję, że Ty też o tym pamiętasz! 🙂 

Dom, w którym pachnie jesienią

Jaki zapach najbardziej kojarzy Ci się z jesienią? Jest kilka takich, które zostaną ze mną na długo, ale moje wspomnienia o jesieni znacznie częściej wiążą się z zapachem. Bardzo skrupulatnie prowadzę rejestr ulubionych jesiennych zapachów. Zapach mokrych liści albo ogniska w chłodny wieczór. Dymiącej zapałki, którą przed chwilą odpaliłam świeczkę. I może wzbudzę tutaj małą kontrowersję, ale moim absolutnym numerem jeden jest unoszący się w domu zapach suszonych grzybów. Jestem gotowa siłować się na rękę z każdym, kto stwierdzi, że suszone grzyby pachną skarpetami. Otóż nie – suszone grzyby pachną jak esencja jesieni. I tym, z czym jesień kojarzy się nieodłącznie – z przygotowywaniem się do zimy.

Zanim dom zacznie pachnieć jesienią, trzeba się wcześniej napracować. Wstać wcześnie, ubrać ciepło i wdychać resztki porannej mgły. Przeczesać ściółkę, wpaść kilka razy w pajęczynę. Zdenerwować się, że ten, kto szedł kilka kroków za tobą wypatrzył kapelusz, który akurat przed tobą się schował. Ponarzekać na to, że zbiór dziś kiepski, albo dumnie wypinać pierś, jeśli akurat miałaś szczęście, jesteś wybitnie spostrzegawcza, lub jesteś wnuczką swojego dziadka, zapalonego grzybiarza. Następnie czeka Cię powrót do domu i wyciąganie gałązek z włosów. Wszystko po to, żeby usiąść przy stole i zająć się czyszczeniem zbiorów. Kiedyś uważałam to za uciążliwe, teraz robię to z przyjemnością. Siedzę z mamą przy stole, w kuchni unosi się zapach lasu. Słychać, jak małe nożyki tną grzyby, które zaraz porozkładamy na siatkach do suszenia. Cały najbliższy tydzień w moim rodzinnym domu będzie pachnieć jesienią. 

Zaszywanie się w jesieni

Jak jesień, to las. Jestem z Lubuskiego i kiedy myślę o regionie z którego pochodzę, na myśl przychodzą mi przede wszystkim lasy i kontakt z przyrodą. Jesień najpiękniej przeżywa się w lesie i nie chodzi tylko o grzybobrania. Do lasu warto wybrać się przede wszystkim po to, żeby poobserwować uważnie wszystkie te powolne zmiany, które dzieją się w przyrodzie. Leśne spacery od zawsze mnie koją i uspokajają. Widać gołym okiem, jak przyroda zwalnia – i od razu mi jest łatwiej zwolnić. Możesz też przynieść sobie trochę tej jesieni do domu. Z mojego ostatniego spaceru przytargałam sobie garść owoców dzikiej róży i liście, które suszą się właśnie między kartkami starych książek. Pożyczyłam sobie też od niego trochę ciszy, przerywanej szelestem liści pod stopami. Las to moje ulubione miejsce na te jesienne porządki w głowie, zaraz obok wygodnego fotela.

Prawdziwe jesienne przyjemności trudno jest uchwycić 

Chciałabym zachęcić Cię do celebrowania jesieni i robienia tego po swojemu. Wpuść ją do domu, pokaż jej wrzosy, zwolnij tempo. Ściągnij jej maskę z plastikowym nietoperzem. Razem z nią zaproś do środka emocje i trochę przemyśleń. Dodaj odrobinę czasu dla siebie i dla tych, z którymi jest Ci najlepiej. Często mówi się, że jesień jest depresyjna i przygnębiająca, ja wolałabym zamienić te słowa na “pełna refleksji” i “wyciszająca”.

Poznaj Agnieszkę

Jeśli jeszcze nie znasz Agnieszki Hałas, która była naszą dzisiejszą przewodniczką po jesieni, to przygotuj się na nową super internetową znajomość! Agnieszka to kobieta-orkiestra. Cała jej działalność jest tak cudowna, otulająca i kojąca jak ten post. Na jej stronie – dokąd dalej – możesz zamówić zestaw pięknych, estetycznie przygotowanych kart, które zabiorą Cię w podróż wgłąb siebie, ale też pomogą poznać to, co mieszka w innych ludziach.

Koniecznie dołącz też do Agi na Instagramie – jej piękne kadry i mądre słowa na pewno Cię urzekną.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Aga Hałas (@dokad_dalej)