Daleko, bardzo daleko. Gdzieś na końcu świata…

Dotarliśmy wreszcie na najdalej wysunięty na zachód fragment Francji, czyli dwa przylądki – Pointe du Van i Pointe du Raz. Spacer po pierwszym cyplu udało nam się odbyć na sucho. Ulewny deszcz spadł kilka minut po zamknięciu przez nas drzwi do vana. Po niemal tygodniu tutaj nauczyliśmy się już trochę odczytywać sygnały z chmur i tylko dlatego udało nam się uniknąć totalnego przemoczenia. Przy Pointe du Raz jednak nie było tak wesoło…

Pointe du Van, Pointe du Raz

Zachodniej krańcówce przylądka Sizun brak jest turystycznej infrastruktury. Na marne szukać tam hoteli czy restauracji. Dzięki temu jest to wyjątkowe miejsce, gdzie otoczona przez naturę możesz podziwiać jej uroki i spacerować bez końca po okolicy. 

Pointe du Raz

Niezliczona ilość ścieżek zachęca do spacerów wzdłuż klifów. Niektóre sięgają nawet 70 metrów. Taka wędrówka robi niesamowite wrażenie. Zachwycają nie tylko wysokie wybrzeże, ale też rozbijające się o nie wysokie fale oceanu. Wtedy właśnie jesteś w stanie zrozumieć potęgę natury. Jej piękno, ale też siłę.

Pointe du Van

Mniej popularny od Pointe du Raz, a zdecydowanie wart odwiedzenia jest Pointe du Van. Chyba najbardziej charakterystyczna na cyplu jest kapliczka Chapelle St-They. Stoi ona samotnie na skraju urwiska, tak nisko, że z daleka widać jedynie jej dach. 

Zatoka Zmarłych

Pomiędzy przylądkami wciśnięta jest The Baie des Terpasses, czyli Zatoka Zmarłych. Nie jest do końca wiadomo skąd ta nazwa. Może to i lepiej? Dziś jest to popularne miejsce do uprawiania sportów wodnych. Również bardzo przyjemne miejsce na spacer, szczególnie poza sezonem. 

W te okolice najlepiej wybrać się jesienią lub wiosną, by uniknąć tłumów turystów mających podobne do ciebie plany. My spędziliśmy tam Sylwestra i Nowy Rok. Była cisza i spokój, a noworoczny poranny spacer po klifach to coś, co zapamiętam na długo. Zimowa pogoda jednak wdała nam się nieźle we znaki, choć miało to swój urok. Tak mokrego urlopu chyba nie da się zapomnieć. 

Pointe du Van Pointe du Raz

 

P.S. Wszędzie można z psem, ale ze względu bezpieczeństwa – obowiązkowo na smyczy. Klify to nie miejsce i czas na szaleństwa. Ale na pewno żaden psiak nie pogardzi taką wędrówką. Nasze były zachwycone. 

 

Więcej o Bretanii tutaj i tutaj.