Czy wiesz, że porządek i minimalizm w domu jest dla Japończyków tak samo ważny i oczywisty, jak umycie zębów? Uważają oni, że posprzątane wnętrze pomaga wprowadzić do naszego życia spokój i harmonię.
Poczułam, że też tak chcę!
Czy mi się to udało?
Na początku tego roku mocno poczułam, że się duszę. Że dusi mnie nadmiar rzeczy, nieustanny bałagan poniewierających się wszędzie niepotrzebnych przydasiów. Trudno mi było odpoczywać, bo w wielkim, o powierzchni ponad 120 m² domu, ZAWSZE było coś do zrobienia.
Myślę, że duży wpływ na moje myślenie miały podróże MarianemVanem. Miesiąc, dwa w podróży na małej przestrzeni, z kilkoma tylko talerzami, dwoma garnkami, jednym kompletem pościeli, który można wyprać, niewielką ilością ciuchów mieszczących się w dwóch wiszących nad łóżkiem szafkach.
Minimalizm. W domu było wszystkiego dużo za dużo.
W styczniu postanowiłam więc oczyścić swoją przestrzeń. Nie chciałam robić tego zbyt drastycznie, dlatego postanowiłam wyrzucać jedną rzecz dziennie. Czasem był to zepsuty długopis z tej szuflady w kuchni, a czasem nienoszone jeansy, w które od dawna nie mogłam się wcisnąć.
Po naszej wiosennej niemal trzymiesięcznej podróży vanem po Chorwacji i Włoszech już wiedzieliśmy – wyprowadzamy się do małego mieszkania w bloku i pozbywamy się szpargałów.
Szło nam szybko. Wydaliśmy mnóstwo mebli, ogrom rzeczy z kuchni tj. talerze, kubki czy kufle do piwa, którego i tak przecież właściwie nie pijamy. Każdego dnia przed dom lądowały kolejne sterty ubrań, pudełek i koszyczków. Zalegające na strychu chodniczki, o których już dawno zapomnieliśmy, niechciana walizka bez jednego kółka i pudło starej plasteliny, które nie wiadomo nawet, jak znalazło się w naszym posiadaniu.
Znasz to?
Niechciane prezenty, które nigdy nie trafiły w twój gust, za małe sukienki „bo przecież kiedyś schudnę” i pudełko po laptopie, którego już dawno nie ma.
Wywalaliśmy bez sentymentów. Postanowiliśmy sobie, że zostawimy pamiątki, to, czego używamy na co dzień i rzeczy, z którymi w jakiś sposób jesteśmy związani i (na tę chwilę) nie możemy się z nimi rozstać (ale nie mówimy tu o wytłuczonym kubku z czasów studenckich).
Wywalaliśmy i wywalaliśmy. Pozbyliśmy się wielkiego stołu, biurka, regałów, sofy i krzeseł. I wiesz co? Dom był nadal pełen i w ogóle nie było widać, że czegoś w domu jest mniej. Wyrzucaliśmy więc dalej. Trwało to dobry miesiąc. Miesiąc usuwania z domu rzeczy, którymi się otaczaliśmy, a teraz nawet nie potrafię sobie przypomnieć, co wyrzuciłam. Tona zbędnych gratów zabierających przestrzeń wizualną i tę w głowie. Czy wiesz, że według filozofii feng shui, bałagan uniemożliwia krążenie energii życiowej w domu? Jak więc odpoczywać w otaczającym nas chaosie?
W październiku firma transportowa wrzuciła to, co zostało na pakę i przywiozła nas do naszego o połowę mniejszego lokum na blokowisku. Rozpakowując pudła, równocześnie pakowałam kolejne z rzeczami DO WYDANIA. Bo przyjechały niepotrzebnie, bo i tak ich nie użyjemy, bo nie mamy dla nich miejsca (albo nie chcemy go mieć).
Minimalizm w domu
Dwa biurka zamieniliśmy na jedno, osiem krzeseł na cztery, dwie z trzech sof zostały u sąsiadów. Pękającą w szwach garderobę (cały pokój!) zamieniłam na komodę, w której OBOJE pomieściliśmy swoje ciuchy. [muszę przyznać, że z tego jestem najbardziej dumna]
Oddałam też w dobre ręce wielką deskę do prasowania, która każdego niemal dnia wpędzała mnie w poczucie winy, że w koszu wala się sterta niewyprasowanych rzeczy. Wreszcie dotarło też do mnie, że chyba nie są nam potrzebne 3 odkurzacze i dwa mopy…
Porządek w kuchni zapewni mi brak zmywarki i mało naczyń. Pozmywać, wytrzeć blat i gotowe, a nie czekać aż uzbiera się sterta brudnych talerzy, żeby nie puszczać zmywarki na marne.
Jedyne co dokupiłam i od razu pokochałam nad życie to automatyczna suszarka do ubrań. Dzięki niej nie denerwuje nas już schnące na środku pokoju niekończące się nigdy pranie.
Mniej sprzątania!
Mamy teraz do sprzątania jedną toaletę, jedną wannę i jedną umywalkę (a nie trzy). Od pierwszych chwil w nowym domu czułam, że będę tu lepiej odpoczywać. Ale to chyba tak naprawdę chodzi jedynie o minimalizm.
Kiedy kończymy pracę, wreszcie mamy WOLNE! Bo mieszkanie jest tak małe, że zawsze jest posprzątane.
Jestem szczęśliwa, bo minimalizm w domu oczyszcza twoją głowę. Zamiast myśleć o bałaganie, możesz skupić się na przyjemnościach i na korzystaniu z życia.
Na początku roku mocno poczułam, że się duszę. Że dusi mnie nadmiar rzeczy i bałagan poniewierających się wszędzie niepotrzebnych przydasiów. W wielkim domu ZAWSZE było coś do zrobienia. Kto by wtedy pomyślał, że końcówkę roku spędzać będę w małym, minimalistycznie urządzonym mieszkaniu, w którym wreszcie będę mogła odpocząć.
Mniej znaczy więcej. Ludwig Mies Van Der Rohe