Kolejny, ale jeszcze nie ostatni wpis o slow jesieni. Lecimy z Polski do Turcji, bo tym razem na wycieczkę zabiera nas Wioleta Turgut. Nie wiem jak ty, ale ja już jestem spakowana i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak wygląda jesienna Turcja!

Martyna


Beyşehir – małe miasto w środkowej części Turcji. Nie mamy tutaj palm ani nadmorskich kurortów. Mamy za to jedno z największych jezior w Turcji, góry, a także przepiękną jesień ze spadającymi liśćmi z drzew. 

Kiedyś nie lubiłam jesieni 

Ta piękna, ciepła Polska jesień zawsze trwała dla mnie za krótko. Potem było już tylko przygnębiająco i często deszczowo. Brak słońca wpływa na mnie bardzo niekorzystnie. Bez niego snuję się cały dzień, nie mam na nic ochoty. Życie w Polsce bywało więc dla mnie uciążliwe, kiedy przez kilka miesięcy w roku brakowało wystarczającej ilości promieni słonecznych. Z jesienią na nowo polubiłam się po przeprowadzce do Turcji, a jej największe zalety z radością wykorzystuję od momentu zostania mamą. 

Turecka jesień 

Turcja jest na tyle duża, że w różnych częściach kraju jesień może wyglądać zupełnie inaczej. Ja bardzo lubię moją turecką jesień. Jest bardzo słoneczna i stosunkowo ciepła. W ciągu dnia do końca października czy nawet na początku listopada często jest 20 stopni. Chociaż niestety poranki i wieczory bywają już zimne, więc ogrzewanie mieszkania to konieczność. Ale nie oszukujmy się, nawet rześki poranek jest do zniesienia, kiedy świeci piękne słońce. 

Jesienią spacery po parku i nad jeziorem należą do ulubionej aktywności naszej rodziny. Nie ma już upałów, więc można wyjść z dziećmi o dowolnej porze. Do tego każdy spacer to świetna okazja, aby zbierać kolorowe liście, szyszki czy kasztany. Razem ze starszą córką zawsze szukamy najpiękniejszych okazów. Nie wiem, kto ma z tego większą frajdę! Mieszkamy w centrum, więc kiedy tylko mamy wolną chwilę, bierzemy jedzenie lub kawę w termos i jedziemy za miasto. Cisza (której tak mi brakuje na co dzień) i piękne krajobrazy gwarantowane. 

W tym roku okres letni był dla mnie bardzo wymagający. Dużo się działo, więc byłam zmęczona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Tym bardziej cieszę się, że jesienią udało mi się trochę zwolnić i wrzucić rytm slow. Wieczór z książką i filiżanką tureckiego czaju to mój sposób na celebrowanie tej spokojnej jesieni. 

Z tureckiego bazaru 

W Turcji uwielbiam to, że niezależnie od pory roku możemy cieszyć się różnorodnymi, soczystymi, a przede wszystkim krajowymi warzywami i owocami. Jesień to czas, kiedy stoiska na bazarze uginają się od przepysznych granatów i owoców kaki. W mojej kuchni nigdy ich nie brakuje, bo mój mąż co tydzień robi solidne zapasy. Jesienią w bocznych uliczkach mojego miasta można też spotkać gospodynie, które na dużym ogniu przed domem przyrządzają pomidorową lub paprykową pastę salça (czyt. salcza), aby potem przez cały rok dodawać ją do wielu tureckich potraw. Jesień to też czas, kiedy na słońcu w wielu miejscach suszy się tarhana, a balkony i płoty obwieszone są paprykami i bakłażanami. Tak wysuszone na słońcu warzywa dodaje się później do potraw, które nabierają wyjątkowego aromatu i smaku. 

Podsumowując 

Mam nadzieję, że tym tekstem, chociaż w niewielkim stopniu udało mi się oddać klimat, jaki u mnie aktualnie panuje. Moja turecka jesień przepełniona jest promieniami słonecznymi, kolorami, soczystymi owocami i aromatyczną turecką herbatą, której w Turcji można się napić tak naprawdę wszędzie. Chociaż to już historia na zupełnie inny tekst.

Spędź w Turcji trochę czasu

I wpadnij na Instagram @mieszkamwturcji. Na swoim profilu Wioleta opowiada więcej o swoim polsko-tureckim życiu. Jej teksty możesz też przeczytać na portalu Polki na Obczyźnie.

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Wioleta Turgut (@mieszkamwturcji)