Karolinę poznałam przez Instagram. Na krótko przed tym, kiedy zaczął się jej proces przeprowadzkowy z Singapuru do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Śledziłam go trochę z nostalgią, wspominając nasze chwile wyjazdu z Chin.

Alergicznie reaguję na ludzi, którzy w takich momentach zostawiają psa za sobą. Karolina bez chwili zawahania spakowała siebie, męża, dobytek i psa, i przeprowadziła się do Dubaju. Nie pozostawiając nikogo w tyle.

Poznaj: Góralka na walizkach, Buddy i ich Instagram.

Góralka na walizkach

Kim jest Buddy, jak do Ciebie trafił i jak długo już z Tobą żyje?

Buddy jest Singapurczykiem, psem z tamtejszego schroniska. Według mojej teorii jest mieszanką spaniela i goldena. Wywnioskowałam to po wyglądzie i jego zachowaniu przypominającym charakter goldena. Ponad rok przymierzaliśmy się do adopcji psa i tylko taka forma wchodziła u nas w grę. Trwało to faktycznie długo, jednak chcieliśmy dobrze przemyśleć tę decyzję. Pies to nie zabawka, a obowiązek na kilkanaście najbliższych lat. Po roku przemyśleń, wypisywania za i przeciw, zdecydowaliśmy się wreszcie na adopcję. W Singapurze często odbywają są dni otwrate schronisk, organizowane są eventy. Wszystko po to, by czworonogi mogły szybciej znaleźć nowy dom. Pojawiłam się na jednym z nich i zobaczyłam Buddiego leżącego na podłodze, dokładnie w ten sposób…

to jest pierwsze zdjecie które mu zrobiłam

W ciągu dwóch sekund się w nim zakochałam i wiedziałam że to właśnie TEN pies wróci ze mną do domu. Nie byliśmy jedyną rodziną zainteresowaną adpocją Buddiego, jednak to właśnie my go dostaliśmy. Do dzisiaj nie wiem, co o tym zdecydowało, ale nie zastanawiam się dużo. Cieszę się po prostu, że Buddy jest z nami. I to już od 5 lat.

Z ciakwostek dodam, że przed adpocją musieliśmy pozytywnie przejść kurs posiadania zwierzaka. Sprawdzane było czy nasze mieszkanie nadaje sie do życia czworonoga, czy będzie miał wystarczjąco dużo miejsca, itd.

Dlaczego zdecydowałaś się zabrać go do Dubaju?

Kiedy dowiedzieliśmy się o możliwości przeprowadzki do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, pierwszym co sprawdziliśmy była opcja przewiezienia Buddiego. Nie byliśmy pewni czy Dubaj w ogóle akceptuje psy. To było dla nas najważniejsze, nie wyobrażalismy sobie go zostawić i wyjechać bez niego.

To jest członek naszej rodziny, nasz przyjaciel…

Kiedyś marzyła nam się przeprowadzka na moje ukochane Bali. Jednak po sprawdzeniu przepisów okazało się, że zwierzaki z zagranicy nie są tam akceptowane. To wszystko ze względu na dużą ilość bezdomnych psów, które zamieszkują wyspę oraz panującą tam wściekliznę i inne choroby. Zapomnieliśmy więc o przeprowadzce na Bali. Nie zostawiłabym swojego psa nigdy – zbyt mocno go kocham. Adoptując go powiedziałam „A” i z pełną świadomością wzięłam na siebie wszystkie tego konsenkwencje, zarówno te dobre, jak i te złe.

Ile potrzebowałaś czasu na przygotowanie go do wyjazdu?

Buddy był gotowy do wyjazdu już w miesiąc. Mówię tutaj o badaniach i szczepieniach. Psychicznie przygotowywałam go około pięciu mięsiecy, stopniowo przyzwyczajałam go do klatki. Nigdy wcześniej nie był zamykany. Bardzo się bałam, jak zareaguje na bycie zakmniętym przez tak długi czas. Lot trwał tylko 8 godzin, ale cały proces transportu trwał aż 17. Cukierkami i zabawkami wabiłam go, by wchodził do środka i dobrze kojarzył to miejsce. Przyzwyczajałam go do bycia zamkniętym i do owego transportera. Po kilku tygodniach sam do niego wchodził – taki był właśnie mój cel.

góralka na walizkach

Jak wyglądają formalności? O jakie badania musiałaś zadbać, jakie szczepienia były obowiązkowe?

Na szczęscie przewóz Buddiego do Dubaju był dość prosty. Warto podkreślić, że był to przewóz z Singapuru. Ważne jest, z jakiego kraju wwozi się psa, bo przepisy różnią się od siebie. My mieliśmy to szczęście, że w Singapurze nie ma żadnych chorób, nie ma wścieklizny. Formalności nie były więc skomplikowane. Buddy musiał mieć książeczkę zdrowia, którą prowadziłam od samej adopcji. Wewnątrz były wypisane wszystkie jego szczepienia.

Wymagane szczepionki na trasie Singapur – Dubaj to: wścieklizna, nosówka, parwowirus, zakaźne zapalenie wątroby i leptospiroza.

Czy korzystałaś z pomocy firmy transportowej, czy załatwiałaś wszystko na własną rękę?

Korzystaliśmy z firmy przewozowej, ponieważ firma mojego męża opłacała nam prawie wszystko. Skorzystaliśmy więc z tego „dobrodziejstwa”. Osobiście natomiast pilnowałam, by wszystkie dokumenty i szczepienia były zorganizowane na czas. Trzeba było dopilnować wszystkich terminów. To było moje zadanie.

Czy zorganizowanie przelotu było trudne?

Wszystko załatwiała firma przewożąca Buddiego.

Jak Buddy zniósł podróż samolotem?

Chyba ja miałam więcej stresu niż on. Nie spałam całą noc, czekając na telefon, kiedy jego samolot wyląduje. Na szczęście to bardzo wyluzowany pies. Prawdopodobnie dużo spał. Nie był zestresowany, kiedy wyszedł z klatki (przywieźli nam go pod same drzwi w Dubaju). Jedyne co nas zaskoczyło, było jego załatwienie się pod siebie, czego nigdy wcześniej nie robił. Nie wiemy czy to ze stresu, czy zwyczajnie nie był wyprowadzony przed wejściem do samolotu. Firma informowała nas, że wyprowadza go na szybką toaletę przed wylotem, jednak nie byliśmy w stanie tego sprawdzić. Pozostaje nam tylko wierzyć, że to zrobili, a on zwyczajnie nie wytrzymał. To była jego pierwsza reacja po otworzeniu klatki.

Jak zabezpieczona była jego klatka i jak wyglądała procedura na lotnisku?

Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, jak to wyglądalo na lotnisku. Nie było mnie z nim tam. Firma zabrała go z domu w Singapurze i przywiozła pod same drzwi hotelu w Dubaju.

klatka wyglądała tak…

Czy w Dubaju Buddy musiał być poddany kwarantannie?

Na szczęście nie ma kwarantanny w Dubaju. Przynajmniej nie przy transporcie zwierząt z Singapuru.

Jakie poniosłaś koszty w związku z przewozem Buddiego do Dubaju?

Dosyć wysokie, ale to pewnie ze względu na to, że Singapur jest drogi.

  • klatka – 600 SGD (ok. 1700 zł)
  • przelot + firma – 80% kosztów poniosła firma zatrudniająca mojego męża – koszt 11000 USD (tak wiem, kosmiczna kwota, jednak nic nas nie zatrzmało przed zabraniem Buddiego ze sobą)
  • lekarz – wszystkie szczepionki + jedna wizyta przed wylotem – 500 SGD (ok. 1400 zł)

Jak Wam się żyje w nowym miejscu? Czy Dubaj to miejsce przyjazne psom?

Sercem jestem nadal w Singapurze, uwielbiam to miejsce… Jestem w Dubaju dopiero siedem tygodni, więc ciężko mi sie wypowiadać. Sama za dużo jeszcze nie wiem. Wiem jednak jedno – nie jest tutaj tak źle, jak mi się wydawało, że będzie. Jest ciepło, bezpiecznie i w ogóle nie czuję bym żyła w kraju arabskim.

Jednak jeśli chodzi o psa, jest tutaj dużo ciężej niż w Singapurze. Do 80% parków nie możemy wchodzic z Buddym. Podobnie jest z różnego rodzaju promenadami – wszędzie zakaz psów.

Jak radzicie więc sobie z tymi wszystkimi zakazami?

Przede wszystkim wynajęliśmy dom z ogromnym ogrodem, gdzie Buddy spędza całe dnie. Bawimy się tam, biegamy. Wprowadziliśmy się na osiedle, na którym w niemal każdym domu domu jest pies. Chodzimy więc na spacery po osiedlu, by toaleta odbywała się na zewnątrz, a nie w ogrodzie. Mamy też samochód. W Singapurze nie mogliśmy sobie na niego pozwolić. Tutaj auto ułatwia nam życie z Buddym. Zabieramy go prawie wszędzie ze sobą, nawet na zakupy. Jedno z nas zostaje wtedy z nim w samochodzie. Buddy uwielbia przejażdżki, a co za tym idzie, spędza z nami dużo więcej czasu.

Dubaj czy Singapur, co myśli Buddy?

Mimo wielu zakazów, które dla nas są tak uciążliwe, staramy się organizować Buddiemu wiele aktywności. Może być cały czas na zewnątrz w naszym ogrodzie, spędza z nami dużo więcej czasu niż w Singapurze. Jak do tej pory pogoda w Dubaju też jest dla niego bardziej łaskawa. Buddy może pokonać o wiele więcej kilometrów, w Singapurze bardzo szybko się męczył. Myślę, że gdyby umiał mówić wybrałby Dubaj…

Buddy


Przeczytaj także wywiad z Aleksandrą Makulską o podróżach z Luśką po Europie, a Lisia Nora podróżuje z dwójką futrzaków i z dzieckiem!