Pierwsze dni Nowego Roku spędziliśmy w dolinie rzeki Mozela. Polubiliśmy się z tą nową dla nas, nieodkrytą wcześniej okolicą. Okazała się bowiem krainą pełną wspaniałych widoków, uroczych miasteczek, niesamowitych zamków, no i nie pomińmy najważniejszego – wyśmienitego wina. W końcu dolina rzeki Mozela to niekończące się plantacje winorośli rozpościerające się na schodzących do rzeki wzgórzach.

Weekend w dolinie rzeki Mozela

Przepięknie wijąca się rzeka Mozela przepływa przez Francję, Luksemburg i Niemcy. Fragment, który odwiedziliśmy znajduje się w niemieckim landzie Nadrenia-Palatynat i jest to jeden z najstarszych winiarskich regionów Niemiec. Delikatne wzgórza pokryte winnicami, ogrom zamków oraz starorzymskie miasta tworzą tę okolicę. 

dolina rzeki Mozela

Wycieczkę można rozpocząć od miasteczka Trier (Trewir).

I nie jest to jakieś tam zwykłe miasteczko, Trier bowiem jest najstarszym miastem w Niemczech. Leży w pobliżu granicy z Luksemburgiem, jest wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO i spacerując po nim możemy podziwiać rzymskie zabytki. Największe wrażenie zrobiła na nas bez wątpienia brama miasta „Porta Nigra”, która została wybudowana w II wieku (!). Opócz niej możemy także podziwiać m.in. przepiękną starówkę, odwiedzić termy, amfiteatr oraz katedrę i bazylikę. 

Spacerowaliśmy po niemal pustym mieście w niedzielny poranek. Było naprawdę uroczo!

dolina rzeki Mozela

Panorama Trittenheim

Następnie wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy w drogę do miasteczka Trittenheim. I nie chodzi tu o miasteczko samo w sobie, ale o punkt widokowy, który znajduje się na wzgórzu. My zaliczyliśmy tam jedynie 5km spacer z widokiem, ale możliwości jest bez liku. Z punktu widokowego Zummenthöhe można spokojnie wybrać odpowiednią dla siebie trasę.

Miasteczko Cochem

W drodze na nasz nocleg zatrzymaliśmy się jeszcze na spacer miejscowości Cochem. Celowo nie dotarliśmy jednak do samego centrum. Zatrzymaliśmy się po drugiej stronie rzeki, by tam pospacerować i móc podziwiać widok na miasteczko i na górujący nad nim zamek. 

Zamki, zameczki, pałacyki

Muszę przyznać, że zamki w tamtej okolicy naprawdę zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Mogłam tak gapić się na nie bez końca. Co rusz mijaliśmy jakiś po drodze.

Warty odwiedzenia jest natomiast zamek Eltz, jednak był w remoncie podczas naszego pobytu i przez rusztowania trochę stracił na uroku. 

dolina rzeki Mozela

Psiolubnie w Ernst

Na nocleg doratliśmy do wioski Ernst. Bez konkretnego powodu właśnie tam – akurat udało nam się znaleźć psiolubny hotel (bez opłat za psy!). Dziś już wiem, że mogę go polecić. Był nowy, czyściutki i prowadzony z ogromną pasją. Jeśli kiedyś wrócimy w tamte rejony i będziemy potrzebować noclegu, na pewno wrócimy właśnie w to miejsce – Weinbergs Loge 

Most wiszący Geierlay

Z wioski Ernst już tylko 20 km dzieliło nas od atrakcji, która była naszym głównym celem – wiszący most Geierlay. Ponoć zawsze przepełniony turystami. O każdej porze roku i niemal o każdej porze dnia. My mieliśmy szczęście. Byliśmy tam dość wcześnie rano i oprócz nas na początku była tam jedynie tylko jedna para. Dzięki temu mamy piękne zdjęcia bez ludzi w tle oraz sam most nie ruszał się we wszystkie strony i dało radę po nim przejść bez zawału serca (choć z wielkim bólem brzucha). Dumna jestem niezwykle z tego spaceru, bo ja się do takich atrakcji nie nadaję, nawet jeśli sama je wyszukuję… 

dolina rzeki Mozela

Do mostu wiedzie przyjemna droga przez pola. I jeśli pogoda dopisuje można spędzić tam naprawdę całkiem przyjemnie czas. 

Stamtąd już ruszyliśmy w kierunku domu, ale dolina rzeki Mozela pozostawiła w nas poczucie ogromnego niedostytu! Mam nadzieję że kiedyś uda nam się tam wrócić. Tym razem z rowerami. Myślę, że sprawdziłyby się idealnie w tamtych okolicach. 


A jeśli akurat wybierasz południe Niemiec to polecam bajeczny zamek Lichetnstein.