Bretania przywitała nas ulewnym deszczem i mocnym wiatrem.

Czapka, szalik, maseczka, kurtka przeciwdeszczowa i kalosze. Po każdym spacerze suszenie. Nas, psów i ubrań. MarianVan zamieniał się wtedy w jedną wielką suszarnię. Widoki spacerowe? Marne. Kiedy deszcz zalewa twoje rzęsy ciężko jest podziwiać uroki miasteczek. Ale nie poddawaliśmy się. W deszczu zwiedziliśmy Vitre, Léhon i Dinan. 

Z wielkim żalem zostawiliśmy w tyle wyspę Bréhat, ale mamy nadzieję, że może jeszcze kiedyś uda nam się dotrzeć w te strony i nadrobimy wszystko to, co musieliśmy odpuścić przez pogodę. 

deszczowa Bretania

Bretońskie humory.

Po kilku fatalnych dniach mieliśmy serdecznie dość Bretanii. Ileż zmian pogody można znosić? Raz słońce, raz grad. Nie pamiętam, w którym miejscu na świecie zastała nas tak kapryśna aura… Dobrze, że chociaż we Francji bagiety i wino mają obłędne. Zamiast zwiedzać, spędzaliśmy więc czas przy marianowym stole. 

Ogromnym zaskoczeniem dla mnie było to, że grudniowe słońce wstaje tu dopiero po 9.00. Poranki były więc długie, leniwe i ciemne. Wszystko inaczej w tej deszczowej krainie. Na tym francuskim końcu świata!

Francuskie wybrzeże.

Z każdym dniem jednak i z każdym kolejnym kęsem bretońskiego ciacha, tak maślanego, że rozpływało się w naszych ustach, Bretania rozkochiwała nas w sobie coraz bardziej. Już 2 lata temu zachwyciło nas to francuskie wybrzeże, kiedy zwiedzaliśmy graniczącą z Bretanią Normandię. Do tego wreszcie wyszło słońce.

W tym wpisie pokażę ci trzy bretońskie miasteczka, po których chodziliśmy w ulewnym deszczu.

Vitre

Najważniejszym zabytkiem Vitre jest zamek Chateau Vitre. Z budowli, która powstała tu w XI (!) wieku została co prawda jedynie brama. Jednak dzięki dokonywanym w kolejnych wiekach przekształceniom dziś możemy oglądać pokaźną twierdzę Vitre, a także zwiedzać ją w środku.  My niestety w Vitre zrobiliśmy naprawdę niewiele, bo zastała nas taka ulewa, że biegiem wracaliśmy do auta przemoczeni do suchej nitki. Fajnie byłoby wrócić i móc pospacerować po dziedzińcu.

Léhon

Maleńkie miasteczko na obrzeżach Dinan. Z pięknym mostkiem i niesamowitym klasztorem. Mieliśmy szczęście podziwiać złoty zachód słońca. Tam też, tuż nad brzegiem rzeki, spędziliśmy noc. Do odwiedzenia tego miejsca zainspirowała mnie Kasia z bloga Bretonissime. To tam, po raz pierwszy zachwyciłam się kwiatami kwitnącymi pod koniec grudnia! 

Z Léhon do Dinan można iść spacerkiem (ok. 2 km w jedną stronę) i taki był nasz wstępny plan, ale nic z tego w końcu nie wyszło. Pojechaliśmy tam autem. 

Dinan

Wow! Kurtki deszczowe x5 i już lecimy na spacer po Dinan. Ach, co to za przeniesione w czasie miejsce! Dinan to prawdziwa skarbnica zabytków. Domy szachulcowe starego miasta pochodzą nawet z XV wieku! Wokół miasta ciągną się kamienne mury obronne, którymi na koniec wróciliśmy do samochodu. Bardzo przyjemny mokry spacer! Myślę, że Dinan trzeba koniecznie odwiedzić będąc w okolicy!


Parkingi:

Vitre: 48°07’21.9″N 1°12’51.0″W

Léhon: 48°26’29.3″N 2°02’12.3″W

Dinan: 48°26’59.6″N 2°02’39.6″W


A może Włochy?