Ach ten czerwiec!

Jaki to jest wspaniały miesiąc!

Wszyscy zapewne dobrze wspominamy czerwiec, w końcu to właśnie w tym miesiącu kończyła się szkolna katorga i nastawały dwa miesiące wakacyjnej laby. To już w czerwcu nauczyciele odpuszczali sobie nauczanie i sami razem z uczniami obijali się w szkolnym budynku, odliczając godziny do ostatniego dzwonka. No nie mów, że u ciebie tak nie było… Ciekawa jestem czy teraz jest inaczej…

Truskawkowy czerwiec

Jak byłam mała to pamiętam, kiedy odwiedzała mnie babcia na Dzień Dziecka, zawsze przywoziła mi pierwsze truskawki ze swojego ogrodu. Czerwiec pachnie mi więc truskawkami i ten też tak właśnie pachniał. Niemal codziennie kupowałam u rolnika truskawki, czereśnie i maliny, i zajadałam się nimi w ogrodzie. Ostatnio pojawił się też już agrest. To też jest moje wspomnienie dzieciństwa i smak lata.

Ten czerwiec nie miał być truskawkowy. Miał być okraszony bólem i cierpieniem. Na szczęście taki nie był. Dzięki temu ten pierwszy wakacyjny miesiąc minął nam podobnie, jak maj. W tym miesiącu dużo spacerowaliśmy i korzystaliśmy ze spokoju w ogrodzie. Przez chwilę czerwiec mnie przestraszył i myślałam, że przyniesie nam jesień, ale tak się na szczęście nie stało. 

Zapraszam cię na moje przyjemności czerwca.

Rower

Po dwóch latach [ DWÓCH! ] odkurzyłam mój jednoślad. Na szczęście jazdy na rowerze się podobno nie zapomina i tak też było w moim przypadku. Szczególnie, że jestem córką kolarza, więc chyba mam to w genach.

Z roweru zsiadłam przed laty z atakiem rwy kulszowej, który zakończył się wizytą w szpitalu. Miałam ogromne opory przed kolejną przejażdżką, choć moja fizjoterapeutka próbowała mi przetłumaczyć, że to nie była bezpośrednia przyczyna.

W każdym razie wreszcie w tym roku się odważyłam i bardzo nieśmiało pojechałam po truskawki na sobotni targ. Trzy kroki tam mam, ale musiałam przetestować tę jazdę. Wszystko było super, więc odważyłam się na coraz to dłuższe wyprawy. Pakowaliśmy więc nasze psiaki do przyczepki i tak spędziliśmy wiele czerwcowych dni. Zdecydowanie w rytmie slow.

przyjemności czerwca

Grill

To dopiero frajda!

Mieszkamy w naszym domu już 4 lata. Od początku myśleliśmy o grillu, później zawsze kończyło się na niczym, no bo co my tu będziemy grillować zamiast kiełbasy? Zawsze trzeba stać w kuchni, naszykować się, a dla naszej dwójki – bez sensu – nie opłaca się. Później przychodziła zima i temat się zamykał. Kiedy przychodził kolejny sezon, temat znów był na tablicy. Wreszcie w tym roku, ponieważ lato takie długie i leniwe, zdecydowaliśmy się na grilla. I nie mogliśmy podjąć lepszej decyzji.

Absolutnym szałem jest bakłażan z grilla, kukurydza i ziemniaczki. Tak najczęściej rozpoczynaliśmy wszystkie czerwcowe weekendy. I wcale nie było źle, że byliśmy tylko we dwójkę, i wcale nie było ogromu szykowania. Świetny zakup, tym bardziej, że nasz elektryczny grill jest kompaktowy, chowa się go do torby i można go zabrać ze sobą na piknik! Czy może być lepiej?

 

przyjemności czerwca

Logo

Nie mogę też nie wspomnieć o fantastycznych artystkach, z którymi miałam okazję pracować w czerwcu. Kasia i Gosia, dwie zdolne bestie, stworzyły oto moje piękne logo. Kasia za pomocą akwareli, a Gosia przy pomocy komputera. Tworzą zgrany duet i dzięki temu powstają takie perełki.

życie w rytmie slow

Mam nadzieję, że będzie mi jeszcze dane z dziewczynami pracować. Dzięki dziewczyny!

Ich cliparty, patterny i personalizowane projekty logo można kupić na Etsy.

 

A twoje przyjemności czerwca? Bardzo chętnie o nich poczytam.